Bez umowy czy z umową?

Osoba szukająca długotrwale pracy dobrze wie, co to znaczy być bezsilnym i sfrustrowanym. Dlatego też w momencie, kiedy wreszcie pracę znajduje, cieszy się z tego faktu i nie zastanawia się nad szczegółami oferty pracodawcy. Często okazuje się, że pracodawca chce swojego pracownika potraktować „po najmniejszej linii oporu”, tnąc wszelkie możliwe koszty. Dlatego też oferuje mu na przykład umowy zlecenie, umowy o dzieło. Wtedy nie odprowadza od nich żadnych składek ubezpieczeniowych, emerytalnych. Dla niego to czysty zysk, ale gorzej z pracownikiem. Poza tym, często pracodawcy w nieskończoność proponują umowy na czas określony – miesiąc, trzy miesiące, pół roku, rok. To dla nich wygodne ze względu na koszty. Dla pracownika znowu to minus i patowa sytuacja. Na najlepszej pozycji znajdują się osoby pracujące na podstawie umowy o pracę na czas nieokreślony, ale takich ludzi wcale nie jest dużo. Pracodawcy oferują także tak zwane podstawowe wynagrodzenie (załóżmy, że tysiąc złotych) opisane w umowie, a reszta to różnego rodzaju premie, które są, albo ich nie ma. W najgorszym przypadku są ci, którzy pracują bez umowy w ogóle. Często zmusza ich do tego sytuacja finansowa, niemożność znalezienia innej pracy. Wykorzystuje to nieludzki pracodawca i nie daje takiemu człowiekowi żadnej umowy, a pieniądze płaci mu „na czarno”.